Gdy ten post pojawi się na blogu, ja (mam nadzieję) będę właśnie w samolocie w drodze do Aten. Mam tam spędzić 4 tygodnie, z których chciałabym dostarczyć Wam jak najwięcej wartościowych i ciekawych treści o tym niezwykłym mieście. Większość z nich planuję wrzucać na swój kanał na YT. Może nawet uda się zrobić serię daily vlog. Z takim planem jadę uzbrojona w jedną z moich ulubionych zabawek, tj. Canona M50.

Mały amatorski aparat

Mojego Canona M50 kupiłam ponad 2,5 roku temu, po tym jak ukończyłam podstawowy kurs fotografii. Pierwszą rzeczą jaką dowiedziałam się na tym kursie to to, że mój ówczesny aparat (Canon 400D), to stary dziadziuś. Więc stwierdziłam, że jeśli faktycznie chcę się bawić w zdjęcia, to przyda mi się coś lepszego.

Wtedy zbytnio nie znałam się na aparatach (teraz jest tylko nieco lepiej), więc sprzętu szukałam na czuja. Oczywiście ograniczał mnie budżet, bo nie miałam zamiaru wydawać na sprzęt więcej niż 3000zł. I wtedy ten Canon wydał mi się najlepszą opcją. Z resztą, do tej pory nie żałuję tego zakupu. Canon M50 nadal ma wszystko czego potrzebuję w fotografii na moim poziome.

Żeby było śmieszniej, mam również Nikona D600, który jest już półprofesjonalnym aparatem. A i tak częściej wybieram Canona, którego po prostu bardziej lubię. I to z kilku powodów, które opiszę poniżej.

Specyfikacja Canona M50

Jeśli Wam to cokolwiek mówi, poniżej kopiuję część specyfikacji M50 ze strony sklepu. Oczywiście, jego pełen opis znajdziecie chociażby pod tym linkiem.

  • matryca APS-C o rozdzielczości 24,1 MP
  • wymiary (szer. × wys. × dł.): 116,3 × 88,1 × 58,7 mm
  • waga: 390 gram
  • dotykowy obracany ekran
  • programowalne przyciski
  • zakres ISO od 100 do 25600 (z możliwością rozszerzenia do 512000)
  • możliwość nagrywania w 4K (z cropem)
  • zdjęcia seryjne 10 kl./s.
  • i wiele innych.

Być może niektóre z tych parametrów nie są dla Was jasne bądź istotne, więc postaram się je nieco rozwinąć i opisać.

Mi, jako nieprofesjonaliście, ciężko jest wyjaśnić co oznacza matryca APS-C, dlatego pozostaje mi odesłać Was do m.in. artykułu na Fotoblogia.pl, gdzie zostało to całkiem nieźle wyjaśnione. Dla nas, jako laików, istotne jest to, że w przypadku matryc APS-C mnożnik ogniskowej (inaczej crop) wynosi x1,6. Oznacza to tyle, że jeśli Canonem M50 robimy zdjęcia obiektywem 50mm, to otrzymujemy obrazek jak za pomocą obiektywu 80mm na pełnej klatce, ponieważ 50mm x 1,6 daje nam 80 mm. Brzmi to dla Was jak czarna magia? Dla mnie na początku też tak brzmiało, ale wcale nie jest to tak trudne do zrozumienia jak się wydaje.

Tak czy siak, zaletą matryc APS-C jest to, że możemy podpiąć do nich obiektywy przeznaczone do pełnej klatki, natomiast w drugą stronę to nie zadziała – wtedy często tworzy się winieta. A z reguły nie jest to pożądany efekt na zdjęciu.

Dotykowy obracany ekran

Jest to jedna z cech Canona M50, która zaważyła na mojej decyzji o zakupie. I zawsze będę powtarzać, że jest to jedna z najlepszych cech tego aparatu. Oczywiście, takie rozwiązanie można spotkać w wielu innych Canonach, Nikonach czy Sony, jednak dziś skupiamy się na tym konkretnym gagatku.

Aparat Canon M50

Jeśli macie choć trochę wyobraźni, możecie sami próbować zgadnąć, czemu tak bardzo lubię ten obracany ekran. A jeśli nie, to Wam podpowiem:

  • Po pierwsze pozwala mi robić zdjęcia z naprawdę szalonych perspektyw. Poziom chodnika czy wyciągniętych do góry rąk jest mi niestraszny. Nawet wtedy wiem (z reguły) co trafi w kadr, a nie muszę zgadywać już po zrobieniu zdjęcia.
  • Wszystkie ustawienia aparatu (ISO, przysłona, czas, filtry, itd.), można zmieniać z poziomu ekranu. Więc guzikologia nie zawsze jest konieczna.
  • Podczas robienia zdjęcia mogę dotykiem dokładnie wybrać punkt ostrości. Jest to dużo szybsze niż wybieranie tego przyciskami.
  • Odkąd zdarza mi się nagrywać na YT, mogę obrócić ekran do siebie i widzę co się dzieje w kadrze. Minimalizuje to ryzyko niespodzianek przy montażu. Podejrzewam, że będzie to jeszcze bardziej przydane przy kręceniu vlogów z Aten.
  • Po zrobieniu zdjęcia, mogę je dowolnie przybliżać i przesuwać palcami, co jest dla mnie dużo szybsze i wygodniejsze niż robienie tego przyciskami.
  • Ponieważ często robię zdjęcia makro, nie muszę całym ciałem wchodzić w krzaki czy trawę – wystarczy, że zbliżę aparat do obiektu, a ruchomy ekran pozwala mi wybrać najlepszy kadr.

Ponadto, w czasie robienia zdjęć możemy wybrać, jakie informacje są nam pokazywane na ekranie. Może to być „czysty” kadr, histogram, zmiana parametrów, itp. Wszystko czego w zasadzie potrzebujemy.

Wymiary

Gdy robiłam research, jeszcze przed zakupem, jednym z największych zarzutów dla tego aparatu była jego wielkość. Wielu profesjonalnych fotografów zwracało uwagę na to, że Canon M50 to bardziej zabawka na podróże czy właśnie sprzęt do vlogowania, a nie poważny, profesjonalny sprzęt. I oczywiście, ciężko się z tym nie zgodzić, ale coś, co gdzieś jest przeszkodą, gdzie indziej jest atutem.

Ja mam dość drobne dłonie, więc tym Canonem operuje mi się naprawdę bardzo dobrze. Każdy przycisk jest dla mnie wygodnie dostępny i nie muszę przekładać aparatu z ręki do ręki, aby zmienić jakiekolwiek parametry. Ba, jak jestem w „cugu fotograficznym„, to większość parametrów jestem w stanie zmienić bez odrywania wizjera od oka. (Tak, czasami też korzystam z wizjera, choć z ekranu lubię o wiele bardziej).

Z resztą, aparat ten opisuję w dużej mierze w kontekście podróżowania i tu (według mnie oczywiście) ma on ogromne pole do popisu. Kompaktowe wymiary i stosunkowo niewielka waga naprawdę ułatwiają przemieszczanie się z tym sprzętem. Pod warunkiem oczywiście, że do plecaka nie zgarniecie połowy swoich obiektywów, z których kolejna połowa waży pół kilo 😉

Ponadto, jego nieco zabawkowy wygląd sprawia, że nie rzuca się tak mocno w oczy, co na pewno w wielu krajach może być dużą zaletą. /W końcu niemal w każdym turystycznym miejscu można trafić na różnego rodzaju złodziei i oszustów./ I oczywiście, dużo łatwiej zapakować taki sprzęt w sytuacji, gdy musimy ograniczać wagę bagażu.

Nagrywanie filmów

Jeśli mówimy o vlogowaniu, ciężko pominąć takie możliwości Canona, jak nagrywanie filmów. Możemy to robić w dwóch trybach – automatycznym oraz ręcznym. W tym pierwszym to aparat wybiera według niego najlepsze parametry, a w tym drugim to zadanie należy do nas.

Aparat Canon M50

Oczywiście, aby ustawiać parametry w trybie ręcznym, trzeba mieć o tym jakiekolwiek pojęcie, więc póki co, ja działam w trybie automatycznym. I muszę przyznać, że to co później otrzymuję, zazwyczaj spełnia moje oczekiwania. A na pewno obraz nie odbiega zbytnio jakością od tego, co możemy zobaczyć na youtubach.

Oczywiście, zarówno w fotografii, jak i nagrywaniu, musimy zadbać o dobre oświetlenie – bez tego nawet Canon nie wyczaruje nam cudów. W słabym świetle otrzymamy po prostu mnóstwo szumów, które najzwyczajniej w świecie psują nam obrazek.

W specyfikacji Canona M50 możemy również znaleźć informację, że ma on możliwość nagrywania filmów w jakości 4K. Ja nie korzystam z tej funkcji, więc nie wiem czy ta jakość jest aż tak wystrzelona. Jednak co jest ważne, w przypadku wybrania tej jakości, otrzymujemy dodatkowo scropowany (przybliżony) obraz. Warto na to zwrócić uwagę przy doborze kadrów.

Obiektywy

Canon M50, jak jego nazwa sugeruje, należy do serii M od Canona, czyli mówiąc po mojemu, mniejszych bezlusterkowców. Seria ta ma dedykowane obiektywy, jednak nie należą one do najtańszych. Z kolei, teoretycznie, nie możemy w tych aparatach używać wielu tańszych i niemal kultowych obiektywów jak chociażby Canon 50 mm F/1.8.

Aparat Canon M50

I celowo użyłam słowa teoretycznie, gdyż jest na to rozwiązanie. Mianowicie, możecie się zaopatrzyć w adapter EF – EOS M, który pozwala na podłączenie obiektywów z mocowaniem EF do aparatów z mocowaniem M. Tak, wiem, że może się od tego zakręcić głowa, ale to nie ja tak namieszałam, a Canon 🙂

Na rynku dostępne są również zamienniki tego adaptera, jednak ja używam tego od Canona i póki co, nie mam z nim problemów. Do tego możemy dołączyć kolejny adapter EF – M42 i pozostaje nam szaleć do woli z obiektywami retro 😀 ale to już chyba temat na inny wpis 😉

Wady aparatu

Aby być obiektywną, nie mogę pisać o M50 w samych superlatywach. Więc w imię rzetelności, wspomnę tu o kilku jego wadach. Przynajmniej o tych, na które ja zwróciłam uwagę.

Po pierwsze – w przypadku nagrywania filmów, jeden klip może mieć maksymalnie 29 min, 59 sek. i to niezależnie od ilości pamięci na karcie. W wielu wypadkach taki limit przejdzie, ale umiem sobie wyobrazić, że kogoś poniesie fantazja z nagrywaniem. I po prostu nie wyłapie momentu, gdy się ono wyłączy. Można przez to stracić nieco materiału.

Po drugie – jeden slot na kartę pamięci. Jasne, jest to mały, kompaktowy i amatorski aparat. Ale w przypadku jakichkolwiek komplikacji i uszkodzeń karty, możemy stracić swoje zdjęcia bezpowrotnie, bez możliwości zrobienia backupu. Bo przecież nie zawsze zdążymy zrzucić je na inny dysk.

Po trzecie – brak szczelności. Zakładając faktycznie, że M50 może nam służyć w podróży, fajnie byłoby nie musieć się martwić o jego bezpieczeństwo w przypadku deszczu czy piachu. Jasne, że o aparat należy dbać i w żadnym wypadku takie warunki nie są wskazane. Ale większe poczucie bezpieczeństwa zadziałałoby mocno na korzyść tego aparatu.

Po czwarte – wejście na mikrofon. Ok, to akurat może być zaleta, ale nie umiem sobie poradzić z tym, aby faktycznie dźwięk zbierany przez mikrofon był nagrywany na film. Nie sądzę, że jest to kwestia złego mikrofonu, więc winię za to aparat. I muszę sobie radzić inaczej.

Po piąte – bufor zdjęć seryjnych nie jest zbyt duży. Dlatego, jeśli pracujemy w trybie seryjnym, aparat zrobi kilka/kilkanaście zdjęć, a potem potrzebuje chwili, żeby to „przetrawić” i móc działać dalej. To akurat bywa mocno irytujące.

Czy na tym lista wad się kończy? Dla wielu pewnie nie, ale przecież nie chodzi o to, żeby sprzęt tej klasy punktować dla zasady. Z drugiej strony, szukając informacji o sprzęcie, warto mieć na uwadze aspekty, które mogą wpływać na naszą pracę z nim.

Canon M50 – następca i podsumowanie

W tym miejscu muszę napisać, że Canon M50 nie należy już do najmłodszych braci w swojej rodzinie. Jakiś czas temu na rynku pojawił się jego następca, tj. Canon M50 Mark II. Nie będę czarować, nie porównywałam jakoś specjalnie tych obu wersji, więc nie jestem w stanie Wam napisać, czym się różnią. Ale na pierwszy rzut oka widzę, że nowsza wersja posiada wszystkie atuty starszej.

Aparat Canon M50

Jak napisałam wyżej, gdybym miała podobny wybór jak te 2,5 roku temu, ponownie wybrałabym ten aparat. /Jedyną opcją zmiany decyzji byłaby możliwość wyboru pełnej klatki, ale tylko i wyłącznie modelu z obracanym ekranem./ Canon M50 jest aparatem małym, kompaktowym i dość łatwym w obsłudze. Posiada również wszystkie funkcje, które mogą się przydać w podróży, hobbystycznej fotografii oraz vlogowaniu.

Jako ciekawostkę mogę jeszcze napisać, że możemy pobrać aplikację na telefon, z poziomu której możemy wyzwalać migawkę i ściągać zdjęcia bezpośrednio na swojego smartfona. Jednak próbowałam tej apki zarówno na Androidzie, jak i na iOS i w obu przypadkach bardzo muli. Więc nie jest to rozwiązanie, które mogę Wam z czystym sumieniem polecić.

Geneneralnie, Canon M50 to świetny aparat dla amatorów, którzy szukają wygody i kompaktowych rozmiarów. Choć nie jest pozbawiony wad, ma również mnóstwo zalet, które pozwalają mu się spełniać w roli aparatu na podróże i vlogowanie.

Możesz również cieszyć się:

1 komentarz

  1. Great post. I was checking constantly this blog and I’m impressed! Extremely useful info particularly the last part 🙂 I care for such info much. I was seeking this certain info for a very long time. Thank you and good luck.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *